Grzyby – nasi pozaziemscy przyjaciele z kosmosu?
Brzmi to niewiarygodnie, ale za tą teorią naprawdę stoją solidne biologiczne argumenty!
Grzybki halucynki potrafią wystrzelić nasz umysł w kosmos, odsłaniając przed nami mechanikę wszechświata i pozwalając zrozumieć życie daleko poza prostymi wyobrażeniami, do których jesteśmy przyzwyczajeni tu, na Ziemi. Co ciekawe, część teoretyków, filozofów i naukowców uważa, że ich rola może wykraczać poza czyste działanie psychodeliczne – zarodniki grzybów mogłyby teoretycznie podróżować przez kosmos!
Brzmi to kompletnie szalenie! Pomyśleć, że grzyby mogłyby być formą życia z kosmosu. Zanim jednak odrzucisz ten pomysł, przyjrzyj się kilku podstawowym założeniom tej teorii. Nawet jeśli ostatecznie okaże się błędna, to wciąż piękna i fascynująca koncepcja, która idealnie nadaje się do rozkręcenia dyskusji i eksplorowania tematów przy następnym haju! Główną ideę sformułował błyskotliwy psychonauta i filozof Terrence McKenna, a jej sens można streścić mniej więcej tak.
W przeciwieństwie do jakiejkolwiek innej formy życia na naszej planecie, zarodniki grzybów są niemal idealnie przystosowane do kosmicznej podróży. Potrafią przetrwać głęboką próżnię oraz absurdalnie niskie temperatury; osłonka zarodnika jest jednym z najbardziej elektronowo gęstych materiałów występujących w naturze – do tego stopnia, że McKenna porównywał ją niemal do metalu. Na quasi-metalicznej powierzchni unoszącego się w powietrzu zarodnika mogą nawet tworzyć się globalne prądy elektryczne, które działają jak tarcza odbijająca ekstremalne promieniowanie kosmiczne. Sama myśl, że coś mogło wyewoluować tak idealnie pod kątem eksploracji wszechświata, naprawdę zwala z nóg.
ALE DLACZEGO?
Może więc grzyby faktycznie pochodzą z innej części galaktyki. Poruszając się z typową prędkością materii gwiezdnej, zarodniki mogłyby przemieścić się z jednego krańca galaktyki na drugi w mniej niż 400 000 lat – co w kosmicznej skali wcale nie jest tak długo. Ale po co? Jeśli ta teoria jest prawdziwa, czy to tylko przypadek, że potrafią podróżować przez przestrzeń kosmiczną? Jaki byłby tego cel i dlaczego miałyby się tak rozwinąć? Czy chodzi jedynie o rozmnażanie, czy o coś więcej? Ta koncepcja rodzi mnóstwo pytań.
Starając się to jakoś wyjaśnić, McKenna idzie o krok dalej. Przyjmuje przykład wysoce zaawansowanej cywilizacji. Jeśli jakaś cywilizacja osiągnęłaby odpowiednio wysoki poziom rozwoju, jej pojmowanie rzeczywistości prawdopodobnie dalece wykraczałoby poza nasze. Gdyby potrafiła modyfikować własną strukturę genetyczną, miałoby sporo sensu, aby zmienić się/ewoluować właśnie w grzybnię. Grzyby są niezwykle odporne, nieinwazyjne, praktycznie nieśmiertelne, pełne neuroprzekaźników i zdolne przetrwać podróż w kosmosie. Byłby to idealny sposób, by badać i kolonizować galaktykę. Co więcej, kiedy grzyby się zadomowią, tworzą podziemną sieć nerwową zbudowaną z grzybni, uderzająco podobną do sieci neuronowych ludzkiego mózgu. Choć perspektywa bycia grzybem może nie brzmieć kusząco, może to być stan istnienia wykraczający daleko poza nasze obecne kategorie pojmowania. Do tego dochodzi fakt, że grzyby zawierają jedyną znaną w naturze substancję chemiczną z grupą 4-fosforylowaną (psylocybina, 4-PO-DMT). McKenna twierdzi, że jeśli gdzieś miałby się znajdować „odcisk palca” obcej formy życia, to właśnie tutaj. A to jeszcze bez uwzględniania tego, że związki te po spożyciu wywołują poczucie jedności i zrozumienia wszechświata, niespotykane nigdzie indziej.
Przyjęcie założenia, że grzyby pochodzą z kosmosu, to spory intelektualny skok, ale sama teoria ma swoje atuty. Nam osobiście bardzo się podoba i uważamy, że dodaje całemu doświadczeniu związanym z grzybkami halucynkami dodatkowego, wyjątkowego wymiaru. Jeśli już nic innego, to przynajmniej pobudza do zdrowej, filozoficznej dyskusji – a to nigdy nie jest nic złego w społeczeństwie, które próbuje rozwijać swoje intelektualne horyzonty.
