Konopie i animacje: te 6 tytułów najlepiej oglądać po ziołach

Każdy wielki pomysł zaczyna się od wyobraźni. A każda wielka wyobraźnia rodzi się z inspiracji – a mało co pobudza ją tak mocno, jak animacja i marihuana.

Animacja pozwala widzowi wejść do świata, w którym nie obowiązują zasady, wygląd ani fizyka codziennej rzeczywistości. Dzięki niej przenosimy się do innego wymiaru, gdzie wszystko jest możliwe, gdzie ciało można przerysować do granic absurdu, a ludzkie prawdy zestawić z ich dziwną, niecodzienną formą.

Marihuana potrafi wywołać podobny efekt: zniekształca to, co zwyczajne, uwydatnia to, co codzienne, i wzmacnia określone emocje. Zarówno animacja, jak i marihuana otwierają drzwi do przedziwnych nowych możliwości i potrafią inspirować do niezwykłych przemyśleń oraz kreatywności.

Pojawia się więc pytanie: co się dzieje, kiedy połączymy te dwa światy?

Historia animacji

Zanim połączymy animację i marihuanę, warto najpierw wyjaśnić, czym właściwie jest animacja. Jej początki sięgają na długo przed wynalezieniem kina — w rzeczywistości liczy sobie już tysiące lat. Wiele starożytnych kultur, w tym Egipcjanie, tworzyło sekwencyjne rysunki, które krok po kroku przedstawiały rozwój wydarzeń.

Prawdziwy rozkwit animacji nastąpił w XX wieku, wraz z pojawieniem się kina. Za pierwsze klasyczne dzieło animacji uchodzi „Fantasmagorie” francuskiego artysty Émile’a Cohl’a. Wkrótce potem nastąpiła fala animowanych produkcji – głównie krótkometrażówek wyświetlanych w kinach – z udziałem postaci, które znamy do dziś, jak Superman, Felix the Cat czy Popeye. Studio Disneya, które wyrósło na lidera tej złotej ery animacji, w latach 20. wprowadziło na ekrany kultowego Myszka Miki, a w 1937 roku pierwszy pełnometrażowy, ręcznie rysowany film animowany: „Królewnę Śnieżkę i siedmiu krasnoludków”.

Po II wojnie światowej animacja przeniosła się do telewizji. Prawdziwą potęgą stało się studio Hanna-Barbera, odpowiedzialne za takie hity jak „The Huckleberry Hound Show” z 1958 roku czy „The Flintstones” z 1960 roku.

Kolejny skok nastąpił w latach 90., kiedy globalne korporacje zorientowały się, że dzieci stanowią niezwykle dochodową grupę odbiorców, a kreskówki to idealne narzędzie reklamy. Programy animowane dla najmłodszych zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu – trudno je dziś wszystkie zliczyć – od „Rugrats” („Pepper Ann” w części rynków) po „Recess” i „Animaniacs”.

Równolegle rozwijał się inny trend telewizyjny. Stacje zaczęły masowo zamawiać kreskówki dla dorosłych, z bardziej wyrafinowanym humorem, złożonymi fabułami i dojrzałą tematyką. Najsłynniejszym i najbardziej kultowym przykładem są „The Simpsons” – mistrzowsko napisana, kąśliwa satyra na życie w Ameryce.

W kinie animacja także wchodziła na coraz wyższy poziom – zarówno pod względem opowiadanych historii, jak i technologii. Pixar zaczął produkować filmy, które łączyły tradycyjną animację z nowoczesnymi technikami cyfrowymi, oferując widzom świeży styl wizualny i znakomite fabuły, kochane przez dzieci i dorosłych. Niezwykły wkład wniósł też japoński mistrz Hayao Miyazaki i Studio Ghibli, odpowiedzialni za nagradzane tytuły, takie jak „Spirited Away: W krainie bogów” czy „Księżniczka Mononoke”. Produkcje te zapoczątkowały w kinie epokę, w której granica między filmem animowanym a kinem artystycznym zaczęła się zacierać.

W XXI wieku animacja przeżywa kolejną falę rozkwitu, która wcale nie wydaje się słabnąć. Pokolenie millenialsów, wychowane na kreskówkach, wciąż ma ogromny apetyt na animowane produkcje. Animacje dla dorosłych eksplodowały popularnością, stając się coraz mroczniejsze i bardziej dojrzałe, a filmowcy chętnie sięgają po animację nawet w gatunkach, w których dawniej nikt by się jej nie spodziewał.

Co ciekawe, ten renesans „dorosłej” animacji zbiegł się w czasie z renesansem marihuany.

Dodanie marihuany do doświadczenia

Marihuana to idealne dopełnienie seansu z kreskówkami. Sprawia, że emocje są intensywniejsze, a każdy moment odbieramy pełniej. Może wprowadzić użytkownika w stany twórczej euforii i radości, wynosząc oglądanie animacji na zupełnie nowy poziom.

Wybierz odmianę o wyraźnie mózgowym, "cerebralnym" działaniu

Wybierając odmianę do swojej sesji z ulubioną animacją, postaw na taką, która mocno pobudza głowę i wyobraźnię. Nic tak nie psuje seansu, jak odpłynięcie myślami i zgubienie wątku fabuły.

Świetnym wyborem będzie Girl Scout Cookies. Ta legendarna odmiana poprawia nastrój, relaksuje i wprawia w idealny stan, by chłonąć coś lekkiego, pięknego i wciągającego. Dorzuć do tego prawdziwe ciasteczka, a otrzymasz prawdziwy, konopny hat-trick!

Girl Scout Cookies (Zamnesia Seeds) Feminizowane

(191)

Rodzice Durban Poison x OG Kush

Genetyka 80% Indica / 20% Sativa

Czas kwitnienia 8–9 tygodni

THC 23%

CBD 0–1%

Typ kwitnienia Fotoperiod

Zobacz produkt

(191)

Zobacz produkt

Girl Scout Cookies (Zamnesia Seeds) Feminizowane

Rodzice Durban Poison x OG Kush

Genetyka 80% Indica / 20% Sativa

Czas kwitnienia 8–9 tygodni

THC 23%

CBD 0–1%

Typ kwitnienia Fotoperiod

Drugą kapitalną opcją jest niesamowicie energetyzujący Blue Dream. Jeśli planujesz coś naprawdę zabawnego, ta odmiana będzie strzałem w dziesiątkę. Przygotuj się jednak na solidne munchies – koniecznie zaopatrz się w przekąski.

Tytuły idealne na start z tym gatunkiem

Jeśli dopiero zaczynasz przygodę z oglądaniem animacji na haju, lepiej na start omijać wszystko, co mogłoby cię zbyt mocno zaniepokoić albo wybić z rytmu. Te trzy tytuły są proste w odbiorze i daleko im do horroru, a jednocześnie wciągają, bawią i potrafią rozśmieszyć do łez.

Toy Story

„Toy Story” to przełomowy film animowany studia Pixar, który dziś jest tak świeży, jak w dniu premiery w 1995 roku. Oryginalny jak na swoje czasy pomysł skupia się na grupie zabawek należących do chłopca o imieniu Andy oraz na tym, co dzieje się, gdy ulubieniec Andy’ego, kowboj Chudy, zostaje zepchnięty na dalszy plan przez efektownego Buzza Astrala.

„Toy Story” trafia zarówno do dorosłych, jak i dzieci, więc bez problemu obejrzysz go także na haju. Ten nowatorski film to wyjątkowa komedia kumpelska, która dostarcza pełnego wachlarza emocji, jakich można szukać po zapaleniu.

Mój sąsiad Totoro

Hayao Miyazaki to japoński reżyser filmowy, którego animacje cenione są za oryginalność, złożone motywy i zapierającą dech w piersiach oprawę wizualną. Jeśli dopiero zaczynasz swoją przygodę z animacją, dobrym pierwszym wyborem będzie Mój sąsiad Totoro. Ten film przemawia zarówno do dorosłych, jak i do dzieci, a zamiast w mroczne rejony, skręca w stronę lekkiej, ciepłej baśniowości – w odróżnieniu od niektórych innych dzieł Miyazakiego.

Mój sąsiad Totoro opowiada historię dwóch dziewczynek, które przeprowadzają się do nowej miejscowości i podczas oswajania się z życiowymi zmianami spotykają całą galerię magicznych istot. To naprawdę czarujący film; jeśli masz tendencję do całkowitego zanurzania się w fabule po zapaleniu, świat Totoro będzie przepięknym miejscem na taką podróż.

Król Lew

„Król Lew” to opowieść na całe pokolenia. W luźny, uwspółcześniony sposób nawiązuje do „Hamleta” Szekspira: śledzimy losy młodego lwa, który wchodząc w dorosłość, mierzy się z traumą po zabójstwie ojca. Dla wielu to absolutnie najlepszy film Disneya. Jeśli po ziołach masz ochotę na coś ciepłego, dowcipnego i podnoszącego na duchu, „Król Lew” będzie strzałem w dziesiątkę.

Przygotuj się na zmysłową podróż

Jeśli jesteś doświadczonym palaczem i fanem animacji, który szuka czegoś mocniejszego, masz szczęście – żyjemy w czasach, gdy takie filmy powstają niemal bez przerwy. Jeśli nie widziałeś poniższej trójki, nie ma na co czekać.

Waking Life

Jeśli masz nastrój na filozoficzne rozkminy, Waking Life będzie jak znalazł. Film podąża za młodym mężczyzną, który utknął w czymś na kształt niekończącego się snu. Po drodze spotyka osobliwe postacie o jeszcze osobliwszym spojrzeniu na rzeczywistość, a styl animacji nieustannie się zmienia i migocze. To egzystencjalny mindfuck, który z dużym prawdopodobieństwem zostawi cię z głową pełną przemyśleń na długie dni. Najlepiej ogląda się go z kumplem o podobnym światopoglądzie, żeby później przegadać wszystko przy świeżo nabitym buchu.

Fantastyczna planeta

Fantastic Planet to film, który absolutnie się nie zestarzał. Ta produkcja z 1973 roku rozgrywa się na obcej planecie, gdzie ludzie są trzymani jak zwierzęta domowe przez rasę ogromnych, niebieskich istot. Na ekranie przewijają się oniryczne krajobrazy, dziwaczne stworzenia i naprawdę niepokojące sceny, wszystko ukazane w hipnotyzującej, osobliwej animacji poklatkowej. Oglądając ten film na haju, można odnieść wrażenie, że samemu rozbiło się statek na obcej planecie, gdzie nic nie działa tak, jak powinno.

Anomalisa

Masz ochotę na coś spokojniejszego, bardziej refleksyjnego i pełnego emocji? „Anomalisa” opowiada historię Michaela, eksperta od obsługi klienta, który żyje w świecie, gdzie wszyscy ludzie mają tę samą twarz i ten sam głos. Ta dziwna uniformizacja pogrąża go w dotkliwej samotności. Wszystko zmienia się, gdy poznaje Lisę – kobietę, która wyróżnia się na tle reszty i wnosi do jego życia prawdziwą inność. Między tą dwójką rodzi się uczucie. Choć to jedyny film animowany w dorobku legendarnego Charliego Kaufmana, wielu uznaje go za jedno z jego najwybitniejszych dzieł. Oglądany na haju potrafi uderzyć prosto w serce i zostawić cię w silnym, emocjonalnym stanie jeszcze przez kilka kolejnych dni.

Steven Voser

Steven Voser jest niezależnym dziennikarzem specjalizującym się w tematyce konopi. Od ponad 6 lat pisze o wszystkim, co związane z weedem – od uprawy, przez sposoby konsumpcji, aż po dynamicznie rozwijającą się branżę i niejednoznaczne regulacje prawne, które ją otaczają.

Przeczytaj pełną biografię