Blog
Soma: starożytny enteogen
9 min

Soma: starożytny enteogen

9 min

Soma od wieków pozostaje zagadką. Czy wytwarzano ją z konopi? A może z krzewu efedry? Niektórzy twierdzą, że była to odmiana grzyba halucynogennego. W tym tekście przyglądamy się historii somy oraz psychodelicznej tajemnicy, jaka się wokół niej narosła.

Jedną z największych zagadek, która od stuleci zaprząta uwagę badaczy, jest tożsamość substancji zwanej Somą. Był to napój ofiarowywany bogom i spożywany przez wedyjskich kapłanów podczas obrzędów religijnych wśród wczesnych Indoeuropejczyków. Jedyne wzmianki o niej, liczące sobie ponad trzy tysiące lat, opisują ją jako sok z rośliny o silnie odurzającym działaniu, który wprowadzał w niemal boskie stany świadomości. Czym więc była Soma? Choć wielu wciąż się nad tym głowi, postanowiliśmy przyjrzeć się jej bliżej!

POCZĄTKI

Soma trafiła do Indii w czasie wielkich migracji, między 2000 a 1500 rokiem p.n.e., razem z gałęzią indoeuropejskiej rodziny językowej, znaną jako sanskryt. Według własnych przekazów byli to ludzie twardo pijący, zajadle walczący, jedzący mięso, hodujący bydło i konie, którzy podporządkowywali sobie wszystkich na swojej drodze. Zgodnie z najnowszymi hipotezami archeologów, opartymi na datowaniu radiowęglowym, to właśnie oni około 1500 roku p.n.e. prawdopodobnie zniszczyli Mohenjo-Daro, wielkie miasto cywilizacji doliny Indusu.

Jak większość najeźdźców, ostatecznie zostali wchłonięci przez podbite ludy, które stały na wyższym poziomie cywilizacyjnym. Ich język jednak zachował dominującą pozycję i z czasem rozpowszechnił się, podobnie jak ich religia, której byli żarliwie oddani. Religia ta skupiała się na licznych bóstwach natury: Indrze, najwyższym bogu i miotającym pioruny; Agnim, bogu ognia; Varunie, strażniku ładu kosmicznego; bogu słońca oraz wielu pomniejszych bóstwach — panteonie podobnym do tego, jaki znali starożytni Grecy. Hymny ku czci tych bogów stały się ważną częścią starożytnej literatury, znanej jako Wedy. W najstarszej z nich, Rygwedzie, znajduje się obszerna grupa hymnów poświęconych Somie, która najwyraźniej zyskała status bóstwa.

W rzeczywistości cała jedna księga Rygwedy — sto czternaście hymnów — poświęcona jest wyłącznie bogu Somie. Według źródeł wedyjskich Soma była rośliną o łodydze, ale bez wspomnianych liści; rosła jedynie w górach, mogła mieć czerwonawy odcień i wiązano ją ze słońcem oraz księżycem. Na potrzeby ofiar wedyjskich jej łodygi tłuczono kamieniami, aby wydobyć sok, który następnie przesączano przez filtry i mieszano z zsiadłym mlekiem, mlekiem świeżym oraz wodą jęczmienną lub miodem. Część napoju wylewano na ogień ofiarny, a część wypijali kapłani. Pod jego wpływem wedyjscy poeci wyrażali się bardzo wzniośle, a Soma jest przywoływana w całej Rygwedzie, czasem z żarem, który współcześnie można by uznać za niemal halucynacyjny. Oto Hymn 48 z Księgi VIII Rygwedy:

Wypiliśmy Somę, staliśmy się nieśmiertelni, dotarliśmy do światła, odnaleźliśmy bogów.
Cóż teraz może nam uczynić wróg i jaką złość mogą żywić śmiertelnicy, o Somo?
Wejdź w nasze serca. Gdy jesteś pito, o Kroplo, bądź jak ojciec łaskawy, o Somo, dla syna.
Jak mądry przyjaciel dla przyjaciela, o Ty, który się rozszerzasz. Rozszerz, o Somo, nasze życie dla samego trwania.
Dzięki ożywczej mocy twojego soku niech przypadnie nam w udziale, jakby dziedziczne bogactwo.
O Somo, wydłuż nasze dni, jak słońce wydłuża dni wiosną.

Zniknięcie

Następnie, jeszcze w czasie powstawania ostatnich partii Rygwedy, roślina Soma znika z przekazów. Nie pojawia się już w całym okresie komentarzy wedyjskich, znanych jako Brāhmany (około 800 r. p.n.e.). Wciąż cieszyła się czcią, ale zaczęto stosować jej zamienniki, o których zachowały się wzmianki. Najpowszechniejszymi były różne gatunki z rodzaju Periploca, Ephedra oraz Sarcostemma (ta ostatnia spokrewniona z trojeścią) — rośliny, które w ogólnym zarysie odpowiadają opisowi Somy, ponieważ praktycznie nie mają liści, za to zawierają sok i tworzą „guzki”. (Roślina soma była w późnowedyjskich pismach często opisywana jako vallī, czyli pnącze).

Wśród innych zamienników wymienia się trawy, kwiaty, sok drzew, owoce świętego figowca bengalskiego oraz uprawiane proso. Żadna z tych substancji nie działa odurzająco, a ich zastosowanie miało najprawdopodobniej charakter wyłącznie rytualny. Wkrótce po 1000 r. p.n.e. Soma przestała być używana w obrzędach, choć pamięć o niej nie zaginęła. We współczesnych Indiach najczęściej zastępują ją rośliny przypominające trojeść oraz wonna trawa, z pewnością dobrze znana naszym czytelnikom, nosząca nazwę od Hindukuszu.

TAJEMNICA

Kiedy w XIX wieku europejscy uczeni odkryli Wedy, sporo zamieszania wywołała wzmiankowana w nich roślina Soma. Część badaczy sądziła, że była jedynie dodatkiem smakowym, podobnym do chmielu, który dorzucano do sfermentowanego napoju przypominającego piwo. Inni uważali, że mogło chodzić o miód pitny — sfermentowany miód. Proponowano także dzikie afgańskie winogrona i rutę górską. Znany brytyjski archeolog sir Aurel Stein wysunął hipotezę, że Soma mogła być dzikim rabarbarem, który pasował do opisów: miał mięsiste, czerwonkawe łodygi i rósł wyłącznie w górach. Sok z rabarbaru nie działa jednak odurzająco i nie ma właściwości, które mogłyby wprawiać w zachwyt i uniesienie wedyjskich poetów. Pojawiła się też inna popularna teoria, według której Soma była napojem podobnym do współczesnego indyjskiego bhang — konopnego wywaru, którego do dziś używa się w ofiarach dla bogini Durgi.

HIPOTEZA

Tajemnica wciąż pozostaje nierozwiązana. W połowie lat pięćdziesiątych trafiła jednak na biurko R. Gordona Wassona – wytrwałego, choć amatorskiego, mykologa, który od dawna fascynował się halucynogennymi grzybami. Wasson był wcześniej dziennikarzem, a potem wiceprezesem banku J.P. Morgan. Równolegle z karierą w finansach zgłębiał świat grzybów; pasją tą zaraziła go jego rosyjska żona, Valentina, świetnie obeznana z jadalnymi gatunkami i entuzjastycznie do nich nastawiona.

Wasson oddawał się tej pasji – albo wręcz drugiej karierze – z ogromnym zapałem. Przez dziesięć kolejnych lat, w porze deszczowej, jeździł do Meksyku w górzyste, odcięte od świata rejony w głębi kraju, by badać rytualne użycie grzybów. Odnalazł tam i wypróbował święte grzyby tego regionu. Z całą pewnością były halucynogenne: wywoływały stan trzeźwego spokoju, w którym pojawiały się wizje, a następnie głęboki sen. Wasson znał już wcześniejsze opisy etnograficzne z północnej Syberii, gdzie lokalni szamani niemal powszechnie pili wywar z muchomora czerwonego (Amanita muscaria), aby wprowadzić się w trans. Meksykańskie grzyby nie należały jednak do rodziny muchomora czerwonego, czyli muchomora plamistego. Wasson zaprzyjaźnił się też z Aldousem Huxleyem, który eksperymentował z meksykańskimi grzybami; obaj wielokrotnie o nich dyskutowali. Huxley był przekonany, że Soma mogła być właśnie halucynogennym grzybem.

W „Wyspie”, powieści napisanej tuż przed śmiercią, Huxley naszkicował wizję ziemskiego raju, przypominającego nieco Indie, w którym wszyscy są szczęśliwi i piją sok z żółtego grzyba. Wassonowi wciąż jednak nie przyszło do głowy, że Soma również mogła być grzybem. Gdy kilka lat później ta myśl wreszcie się pojawiła, wiele rozproszonych wcześniej faktów nagle złożyło się w spójną całość. Dzięki przyjaciołom znającym sanskryt – w tym specjalistom od literatury wedyjskiej – podjął on drobiazgowe studium Wed, zwłaszcza „Rigwedy”, pełnej wzmianek o Somie. Zlecił dr Wendy Doniger O’Flaherty z Uniwersytetu Londyńskiego przygotowanie zestawienia wszystkich odniesień do Somy, a także konsultował się ze zmarłym później Louisem Renou, wybitnym francuskim wedyzmem. Po zakończeniu badań Wasson dysponował ogromnym materiałem wskazującym, że Soma była nie tylko grzybem, lecz najprawdopodobniej konkretnym gatunkiem – muchomorem czerwonym (Amanita muscaria), który do dziś jest używany przez mieszkańców północnej Syberii.

DOWODY

Dowody na słuszność tej hipotezy były złożone i wciągnęły Wassona w wiele różnych dziedzin, w tym w językoznawstwo. Składały się z następujących obserwacji: w wedyjskich opisach Somy — bardzo skąpych, choć pełnych rozbudowanych, poetyckich zachwytów — nie ma żadnej wzmianki o liściach, nasionach, owocach, kwiatach ani korzeniach, czyli o częściach typowych dla roślin zawierających chlorofil. Nie ma też mowy o tym, by była zielona, czarna, szara, ciemna czy niebieska — a więc w barwach charakterystycznych dla roślinności.

Najczęściej pojawiającym się w Wedach określeniem barwy Somy jest hari. Hari jest spokrewnione z hiranya (złoty) oraz z odcieniami czerwieni, ma też wspólny źródłosłów z niemieckim gelb i angielskimi „gall” oraz „yellow”. W literaturze sanskryckiej słowem hari opisuje się czerwień lub jasną żółć, zawsze z naciskiem na jej oślepiający, promienny charakter. Gdy Wedy nazywają Somę „bykiem”, bywa on czerwonym bykiem. („Byk” w sanskrycie jest metaforą wszystkiego, co szlachetne i co zajmuje pozycję przywódczą).

W innych fragmentach Soma określana jest jako aruna (barwa od intensywnego brązu po czerwień jutrzenki), arusa (kolor słońca) oraz babhru (czerwonobrązowy, płowy). Sok muchomora czerwonego (Amanita muscaria) ma właśnie czerwonobrązową barwę, a sam grzyb po zrzuceniu embrionalnej osłony staje się intensywnie czerwony. Jeden z hymnów wedyjskich (Rigweda IX, 71) wydaje się wręcz opisywać cykl życia muchomora czerwonego: „Napiera jak morderca ludów, posuwa się, rycząc mocą.

Odrzuca barwę, która jest jego. Porzuca swą osłonę, idzie na spotkanie z ojcem. Z tego, co unosi się wokół, nieustannie tka swoje szaty wielkiej chwili”. Według Wassona chodzi tu o niezwykłą siłę, z jaką grzyb przebija się na powierzchnię ziemi, a następnie zrzuca białawą osłonę typową dla młodych okazów Amanita muscaria. „Szata wielkiej chwili” to, jak sądzi, białe łuski, które przylegają do dojrzałego owocnika. W Wedach znajdują się i inne odniesienia do tego procesu: „Jak wąż wychodzi z dawnej skóry”.

Roślina Soma bywa też opisywana jako mająca oko: „Słońce [Soma] spogląda okiem ku miejscom umiłowanym i najwyższym krainom Nieba”, „Soma, który za oko ma słońce… rozlał się… płynie poprzez cały świat”. Wasson zauważa, że mało prawdopodobne jest, by w ten sposób opisano pnącze, lianę czy roślinę z rodziny trojeściowatych. Muchomor czerwony ma za to mięsisty, słupowaty trzon i, jak już wspomniano, jest jaskrawoczerwony. Młody owocnik Amanita muscaria przypomina wyglądem oko, szczególnie nocą, kiedy zdaje się żarzyć dzięki osobliwej zdolności emisji promieniowania. Mięsistość łodygi Somy jest w Rigwedzie nieustannie podkreślana. Większość roślin używanych później jako substytuty Amanita muscaria nie ma takiego trzonu; łodygi pnączy są zazwyczaj zdrewniałe, jak w przypadku konopi. Dla Wassona hipoteza, że Soma była muchomorem czerwonym, wydawała się więc bardzo przekonująca.

UPRAWA

Muchomor czerwony (Amanita muscaria) nigdy nie został z powodzeniem wyhodowany sztucznie, nawet w warunkach laboratoryjnych. Pojawia się wyłącznie u podnóża sosen, jodeł, a zwłaszcza brzóz.

Większość badaczy zgadza się, że Ariowie wywodzili się z północno‑wschodniej Europy, przez dłuższy czas zamieszkiwali płaskowyż w rejonie Morza Kaspijskiego, a następnie najechali dolinę Indusu i Indie. Dane językoznawcze wskazują, że przez pewien okres żyli w bliskim sąsiedztwie ludów mówiących językami ugryjskimi, które zapożyczyły od nich część słownictwa. Praojczyzną języków ugrofińskich jest północna Syberia, jednak źródła historyczne świadczą, że ich użytkownicy zetknęli się z ludami indo‑europejskimi właśnie w pobliżu Morza Kaspijskiego około 2500 r. p.n.e. Amanita muscaria rośnie na poziomie morza na całym obszarze od Kamczatki po Norwegię. W Indiach natomiast występuje wyłącznie w najwyższych pasmach górskich, na wysokości mniej więcej ośmiu tysięcy stóp i wyżej. Do dziś spotyka się ją na szczytach w Hindukuszu oraz w Himalajach. We wszystkich tych rejonach rosną liczne brzozy, sosny i jodły. Brak ich jednak w dolinach na południe od Okksusu oraz na Nizinie Gangesu – tak samo jak brak tam muchomora czerwonego.

Według hipotezy Wassona Ariom musiało zabraknąć zapasów Amanita muscaria, gdy wkroczyli do północno‑zachodnich Indii; tłumaczyłoby to zanik Somy oraz wzmianki o stosowaniu jej substytutów w późnych hymn ach wedyjskich i w Brahmanach. Aura tajemnicy otaczająca Somę utrzymywała się jednak jeszcze długo. W Wedach nie pojawia się określenie valli, czyli „pnącze”; termin ten występuje dopiero w późniejszych tekstach — spisanych, jak sądzi Wasson, już długo po tym, gdy Amanita muscaria przestała być używana.

PRZYGOTOWANIE

Jeśli Soma miała zostać użyta w rytuałach, trzeba ją było najpierw przechować. Po zbiorach łodygi suszono, a następnie suchy surowiec moczono w wodzie i wyciskano – między kamieniami lub pomiędzy kamieniem a deską. W Wedach wspomina się o trzech filtrach, przez które przechodził sok, zanim go wypito. Jeden z nich wykonany był z owczej wełny. Za pierwszy filtr uważano samo słońce i Wasson cytuje fragmenty z Rigwedy, między innymi ten: „Jasne promienie słońca rozpościerają się na grzbiecie Nieba, filtrze, o Somo... Władco wszystkiego, co ogląda światło dzienne, Soma sam się oczyszcza. Zwyciężając wieszczów, sprawił, że zabrzmiało słowo ścieżki – on, który oczyszczony jest promieniem Słońca, Ojciec pieśni, Mistrz-Poeta, któremu nikt nie dorównał”. Trzecim filtrem był kapłan. Tak, proces polegał na strawieniu tego grzyba, a następnie spożyciu powstałego moczu – dawało to szybki, a przy tym mniej mdlący dostęp do przeżyć psychodelicznych. Odrażające? Być może. Właściwie tak. Ale dla Ariów była to najskuteczniejsza i najszybsza metoda przyjmowania Somy, ponieważ przemiany kwasowe w trakcie trawienia wytwarzały jeszcze aktywniejsze związki do dalszego wykorzystania.

CHRZEŚCIJAŃSKIE POWIĄZANIA

Także mitologia ma wiele do powiedzenia o muchomorze czerwonym (Amanita muscaria). Wasson przytacza reprodukcję fresku z 1291 roku z kaplicy opactwa Plaincourault we Francji, na którym Amanita muscaria przedstawiona jest jako drzewo, z którego wąż podaje owoc Ewie. W 1924 roku Rosjanie odkryli starą mongolską tkaninę (jej fotografię również publikuje Wasson), na której ptaki spoglądają na grzyby z wysokich klifów. Z kolei fresk w jaskiniach Ajanta w Indiach ukazuje coś, co do złudzenia przypomina muchomora czerwonego. Belzebub bywa nazywany Panem Much, a faktem jest, że Amanita muscaria przyciąga muchy i dawniej sądzono, że je zabija, choć w rzeczywistości jedynie je na pewien czas odurza. Jeszcze całkiem niedawno wykorzystywano go w Europie jako pułapkę na muchy w domach. Pole do dalszych badań i spekulacji jest ogromne. Jak dotąd jednak pozostaje to jedyna naprawdę przekonująca hipoteza dotycząca tajemniczej Somy, jaka się pojawiła.

Miguel Antonio Ordoñez
Miguel Antonio Ordoñez
Absolwent kierunku mass media i komunikacja, Miguel Ordoñez jest doświadczonym autorem z ponad 13‑letnim stażem, który od 2017 roku specjalizuje się w tematyce związanej z konopiami. Systematyczne, wnikliwe badania połączone z osobistymi doświadczeniami pozwoliły mu zbudować rozległą i pogłębioną wiedzę w tej dziedzinie.
Badania Shroomshop
Wyszukiwanie w kategoriach
lub
Wyszukaj