Dogłębne spojrzenie na historię grzybków halucynków

Dogłębne spojrzenie na stosowanie grzybów halucynków

Adam Parsons
Adam Parsons
Ostatnia aktualizacja:

Jak na organizm, który pod tyloma względami potrafi zadziwić, grzybki halucynki we współczesnych czasach traktowane są z lekceważeniem graniczącym niemal z bluźnierstwem. Już sama nazwa – „magic mushroom” – brzmi jak imię pobocznej postaci z filmu o Harrym Potterze. Shrooms, mushies, cubes, łysogłówki czy „fool’s mushroom” – żadne z tych określeń nie dorównuje powadze i czci zawartej w inkaskim „Teonanácatl”, czyli „Ciele Bogów”, w greckiej „Ambrozji” (Pokarm Bogów) czy w Somie znanej z sanskryckich Wed.

Być może wynika to z szerszej niechęci do grzybów jako takich. Wyrastające tam, gdzie panuje rozkład, zgnilizna lub krowie odchody, a do tego od dziecka przedstawiane jako niebezpieczne, łatwo stają się obiektem wrodzonej wręcz mykofobii w wielu kulturach. A może chodzi o prześmiewcze przedstawianie „shrooms” w mediach – jako symbolu hippisowskiej przesady rodem z lat 60. Muszą przecież być złudzeniem…

NAUKA O SHROOMACH

Zacznijmy więc nasze spotkanie z tym jednym z najpopularniejszych halucynogenów – czy, jeśli wolisz, enteogenów – od kilku faktów naukowych i botanicznych. Z Królestwa Grzybów zidentyfikowano niemal 150 gatunków o działaniu psychodelicznym, z czego większość należy do rodzaju Psilocybe, którego nazwa wywodzi się z greckich słów „psilos” (łysy, nagi) i „kub” (głowa). a0

Dopiero relacje z obrzędów z użyciem grzybów (veladas) w regionie Oaxaca w Meksyku w latach 50. XX wieku wzbudziły zainteresowanie laboratoriów farmaceutycznych. To właśnie wtedy odkryto główne substancje psychoaktywne obecne w grzybach halucynogennych, a ich analogi zaczęto syntetyzować w warunkach laboratoryjnych.

Podstawowymi związkami aktywnymi we wszystkich grzybach rodzaju Psilocybepsylocybina i psylocyna (oraz w mniejszym stopniu baeocystyna, norbaeocystyna i co najmniej 30 innych złożonych cząsteczek organicznych obecnych w śladowych ilościach). Psylocyna jest niestabilna i rozkłada się podczas suszenia grzybów, natomiast psylocybina utrzymuje się znacznie dłużej (w próbkach grzybów liczących 115 lat wciąż ją wykrywano). Psylocybina i psylocyna należą do rodziny tryptamin i są strukturalnie bardzo podobne do neuroprzekaźnika serotoniny; ich główne działanie – podobnie jak w przypadku LSD – wydaje się polegać na modulacji i hamowaniu jej aktywności.

Dr Franz Vollenweider z Uniwersyteckiego Szpitala Psychiatrycznego w Zurychu w Szwajcarii otrzymał w 1997 roku pierwszą nagrodę Hefftera za wybitne osiągnięcia w badaniach klinicznych, prowadząc pionierskie eksperymenty z wykorzystaniem pozytonowej tomografii emisyjnej (PET) do analizy pracy mózgu osób będących pod wpływem psylocybiny. Wykazał on, że podczas odmiennych stanów świadomości określone struktury mózgu ulegają wyraźnej aktywacji lub wygaszeniu.

TRADYCYJNE ZASTOSOWANIE

TRADITIONAL USE

Większość tego, co dziś wiemy o stosowaniu grzybków halucynków, pochodzi z Nowego Świata. W Ameryce Środkowej i Południowej używanie grzybów psylocybinowych (oraz innych halucynogenów) było powszechne od czasów paleolitu aż do przybycia Hiszpanów, którzy – w imię wiary katolickiej i z hojnie używanym mieczem – zakazali ich stosowania.

Słynne meksykańskie „kamienie grzybowe” – tańczące postacie w grzybowych nakryciach głowy – datuje się na okres 1000–500 r. p.n.e. Później Aztekowie czcili boga roślin enteogennych, czyli „roślin uwalniających boga wewnętrznego” – Xochipillego, Księcia Kwiatów. Był on boskim patronem „kwiatowego snu”, jak Aztekowie nazywali swój rytualny, halucynacyjny trans.

W kodeksie Vienna Mixtec (XIII–XV w.) przedstawiono rytualne użycie teonanácatl przez bogów Mixteków. Bóstwo znane jako 7 Kwiat (jego imię zapisane w języku obrazkowym jako siedem okręgów i kwiat) było mixteckim bogiem roślin halucynogennych, zwłaszcza boskiego grzyba, i ukazywano je z parą grzybów w dłoni.

Powiązana historia

Sześć rodzajów halucynacji, których możesz doświadczyć

Niektórzy wiktoriańscy etnobotanicy i podróżnicy, tacy jak Richard Evan Schultes, opisywali używanie przez rdzennych Amerykanów psychodelicznych mikstur i tabak, a meskalina zyskała popularność wśród wąskiej zachodniej elity intelektualnej na początku XX wieku.

Jednak dopiero w 1957 roku bankier z Wall Street, Gordon Wasson, i jego żona Rosjanka, Valentina, opublikowali w magazynie „Life” słynny reportaż o wciąż żywych w Meksyku kultach grzybowych. Tym samym zapoczątkowali współczesne poszukiwania śladów rytualnego użycia grzybów także w innych kulturach.

Fizyczne dowody „grzybowej” przeszłości Starego Świata pochodzą z malowideł naskalnych z płaskowyżu Tassili w algierskiej części Sahary. Datowane na ok. 10 000 r. p.n.e. rysunki przedstawiają antropomorficzne postacie-grzyby w tańcu. W północnoeuropejskiej sztuce naskalnej również pojawiają się motywy grzybowe, a z epoki brązu pochodzą naczynia ozdobione wzorami kojarzonymi z grzybami.

Utracona (lub wymazana) pogańska przeszłość Europy

EUROPE’S LOST OR DELETED PAGAN PAST

Jeden z czołowych europejskich badaczy grzybów, Jochen Gartz z Uniwersytetu w Lipsku, zauważa w książce „Magic Mushrooms Around the World”, że jest mało prawdopodobne, by rdzenne kultury obu Ameryk znały znacznie więcej naturalnych substancji zmieniających świadomość niż ludy Europy i Azji. 

Dane botaniczne pokazują, że w każdej z tych części świata rośnie porównywalna liczba halucynogennych roślin i grzybów. Mało prawdopodobne więc, by Europejczycy gorzej poznali lokalne rośliny i grzyby niż inne kultury. Zdaniem Gartza, ta wiedza została na przestrzeni ostatnich stuleci raczej utracona lub celowo zniszczona.

Badacz twierdzi, że echo tamtych praktyk zachowało się w opowieściach o rytualnym użyciu grzybów, które z czasem przeszły do sfery mitu i legendy. Najsłynniejszym przykładem jest używanie przez syberyjskich szamanów (czerwono-białych) muchomorów czerwonych do wchodzenia w świat duchów – zwykle uznaje się je za jedno z możliwych źródeł legendy o Świętym Mikołaju. 

Gartz przywołuje też Bwyd Ellyon – magiczny grzyb uchodzący za przysmak w walijskich baśniach – oraz szwedzki zwyczaj, praktykowany do dziś podczas obchodów letniego przesilenia, polegający na wrzucaniu trującego gatunku grzyba w ogniska, by osłabić moc złych duchów.

Z późnego średniowiecza zachowało się również kilka pisemnych relacji, które w podobny sposób opisują psychoaktywne grzyby jako wywołujące szaleństwo. Lekarz i botanik Clusius (1525–1609) opisał „bolond gomba” – grzyb znany w Niemczech jako Narrenschwamm, czyli „głupi grzyb” lub „grzyb błazna”, używany na wsi do sporządzania miłosnych eliksirów. „Fools mushrooms” odnotowano w tym samym okresie także na terenach dzisiejszej Słowacji, Polski i Anglii.

R. Gordon Wasson również zauważył, że wzmianki o używaniu grzybów niemal zawsze są zawoalowane, zakamuflowane, zaszyfrowane i ukryte w etymologiach. Cała ta wiedza przez długi czas funkcjonowała wyłącznie w przekazie ustnym, aż do pojawienia się chrześcijańskich skrybów, którzy, jak przypuszcza, mogli cenzurować mity i opowieści, które spisywali. Wasson sądzi jednak, że pewne tropy mimo wszystko się prześlizgnęły.

GRZYBY A KORZENIE RELIGII

SHROOMS AND THE ROOTS OF RELIGION

Opierając się na analizie literackiej zachowanych tekstów, autor dowodzi, że Soma ludu wedyjskiego z terenów dzisiejszych Indii zawierała grzybki halucynki. W książce „Persephone’s Quest” idzie jeszcze dalej, sugerując, że cywilizacja mykeńska narodziła się po doświadczeniu z grzybami – jako że miały one być składnikiem ambrozji Dionizosa. Porfiriusz, poeta z IV wieku, nazywał grzybki halucynki „dziećmi bogów”, a ich spożywanie postrzegał jako quasi‑kanibalistyczny akt, który otwiera w człowieku zdolność bezpośredniego doświadczania boskości.

Między resztkami dawnych wierzeń pogańskich a chrześcijaństwem toczyła się ideologiczna walka o wpływy, której skutkiem była brutalna represja i konsekwentne wykorzenianie przedchrześcijańskich zwyczajów. W latach 70. XX wieku John Allegro, członek pierwotnego zespołu badającego zwoje znad Morza Martwego, został praktycznie wymazany z akademickiego świata po tym, jak zasugerował, że źródeł chrześcijaństwa należy szukać w bliskowschodnim kulcie grzybów.

Powiązana historia

Jak założyć własną psychodeliczną religię

W nowszych czasach szanowany etnobotanik Terrence McKenna wysunął hipotezę, że zarodniki grzybów mogły dryfować przez przestrzeń kosmiczną, by ostatecznie dotrzeć na Ziemię, gdzie współewoluowały z ludźmi do tego stopnia, że „podbiły” naszą inteligencję – zwłaszcza rozwój języka i duchowości.

Można powiedzieć, że dziś znajdujemy się w końcowej fazie długotrwałego, społeczno‑politycznego klimatu wrogo nastawionego do halucynogenów. Substancje zmieniające świadomość wrzucono do jednego worka i zakazano ich, niezależnie od tego, czy miały służyć badaniom naukowym, praktykom duchowym, czy też „bezmyślnej” rozrywce.

JAKIE WIĘC SĄ TE EFEKTY?

Skoro mowa o bezmyślniej przyjemności… Większości doświadczeń po grzybkach właściwie nie da się opisać słowami, ale spróbujmy. Pierwsze efekty po spożyciu pojawiają się zwykle po 15–30 minutach: ciepło rozlewające się po ciele, wrażenie „topnienia”, nagłe wybuchy niepohamowanego śmiechu, który chwilami może przechodzić wręcz w histerię.

Może ogarnąć cię dziecięce zdumienie, gdy zmysł wzroku staje się jakby świeży i „czysty”, ruchy ciała wydają się bardziej elastyczne, obrazy za zamkniętymi powiekami pojawiają się bez wysiłku, proste linie zaczynają falować, a więź emocjonalna z innymi ludźmi, zwierzętami i roślinami potrafi być niezwykle silna. Pojawia się wyostrzona wrażliwość na rytm, muzykę i taniec.

Myśli wydają się pojawiać jednocześnie na kilku „poziomach”. Zamiast liniowego toku rozumowania pojawia się bardziej całościowe, intuicyjne, „holograficzne” postrzeganie rzeczywistości. Wielu użytkowników porównuje ten stan do snu i innych specyficznych trybów pracy mózgu.

Grzybki są zwykle bardziej wizjonerskie i metafizyczne niż LSD – według jednych głębsze i mroczniejsze, według innych łagodniejsze i bardziej „przyjazne”, mniej brutalne w obnażaniu starych traum. Z tego emocjonalnego powodu zaleca się zadbanie o ostrożne, bezpieczne otoczenie oraz pozytywne, spokojne nastawienie wewnętrzne, przygotowane z wyprzedzeniem (setting i set). 

Powiązana historia

Jak przygotować się do bezpiecznej psychodelicznej podróży

Stanislav Grof w latach 50. przeanalizował 5 000 protokołów z sesji LSD, próbując wyłowić objawy, które występowałyby absolutnie zawsze – i mu się to nie udało. Według niego substancje halucynogenne są „niespecyficznymi wyzwalaczami całej sekwencji odmiennych stanów świadomości, które nie tworzą zespołu objawów przypominającego psychozę toksyczną. To raczej osobowość konkretnej osoby, wraz z otoczeniem, w największym stopniu kształtują charakter doświadczenia”.

Wysoka dawka psylocybiny może początkowo wywołać bolesny delirium, połączone z oporem wobec konfrontowania się z konfliktami, które wypływają na powierzchnię. Zwykle jednak kończy się to intensywną, psycholityczną katharsis. Z zewnątrz bywa to określane mianem „złego tripu”, ale dla przeżywającej go osoby doświadczenie często okazuje się wglądowe i oczyszczające. Przebieg przypomina reakcje znane z terapii LSD Grofa: przejście przez własne piekło, po którym następuje reintegracja osobowości na wyższym poziomie świadomości.

POPULARYZACJA: HIPISI-ZBIERACZE

POPULARISATION: HIPPIE PICKERS

Kiedyś jedynym sposobem na celowe zdobycie grzybków halucynków – bez wyprawy do Meksyku – było wyjście na odpowiednio wyglądającą łąkę z doświadczonym zbieraczem, który potrafił je rozpoznać i wskazać, co nadaje się do koszyka. W Europie „nimi” były drobne, ale niezwykle mocne Psilocybe semilanceata, w Wielkiej Brytanii znane jako Liberty Caps. Zawdzięczają tę nazwę charakterystycznej, sutkowatej główce przypominającej czapki francuskich rewolucjonistów. Dopiero w 1963 roku Albert Hofmann i R. Heim wykazali, że P. semilanceata zawiera psylocybinę – tę samą substancję, którą mają meksykańskie grzyby.

Liberty Cap bardzo szybko stał się najpopularniejszym psychotropowym gatunkiem w Europie, a być może i na całym świecie. Występuje do wysokości około 1500 m n.p.m., od Finlandii i Skandynawii po Europę Wschodnią, Wyspy Brytyjskie, Włochy i Hiszpanię. Jest wyjątkowo łatwy do rozpoznania bez użycia mikroskopu, dzięki charakterystycznemu, dzwonkowatemu kapeluszowi.

Gatunek ten najlepiej czuje się na wilgotnych pastwiskach otoczonych lasem, gdzie owocniki pojawiają się od końca września aż do października. Preferuje kwaśne podłoże i trawiaste tereny, rosnąc w niewielkich skupiskach. W pobliżu często leżą odchody zwierząt, ale grzyby nie wyrastają bezpośrednio z nich, ani na obszarach, gdzie stosowano sztuczne nawozy.

Choć psylocyna i psylocybina zostały w Wielkiej Brytanii zaklasyfikowane jako substancje klasy A na mocy ustawy o nadużywaniu narkotyków z 1971 roku (wdrażającej postanowienia Konwencji ONZ o środkach psychotropowych z 1971 roku), samo zbieranie i posiadanie świeżych grzybów nie było przestępstwem. Hipisowskie podziemie było na tyle niewielkie i dyskretne, że współczesne używanie grzybków mogło stopniowo rozprzestrzeniać się pocztą pantoflową.

Koniec epoki niewinności

Grzyby po raz pierwszy trafiły na celownik brytyjskiej opinii publicznej w 1976 roku, kiedy sędzia Blomefield z Wysokiego Trybunału uniewinnił mężczyznę aresztowanego za posiadanie świeżych łysiczek lancetowatych. Sądy orzekły wcześniej, że grzyby ususzone lub w inny sposób „przekształcone ręką człowieka” stanowią narkotyk klasy A, ale sędzia Blomefield zasłynął stwierdzeniem: „Psylocybina jest substancją chemiczną, a grzyby są po prostu grzybami”.

We wrześniu tego samego roku tygodnik „New Scientist” opublikował pierwszy w europejskim piśmiennictwie naukowym artykuł poświęcony magicznym grzybom. Z kolei w 1978 roku badacz C. Hyde opisał przypadki dobrowolnego odurzania się, zauważając, że używanie grzybków było „dobrze znane wśród hippisowskiej subkultury Manchesteru”.

Inne środowiska hippisowskie w Europie kontynentalnej szybko zainteresowały się tym darmowym darem natury, który sprzyjał ekologicznej świadomości i dobrowolnym eksperymentom z odmiennymi stanami. Mimo to grzybki halucynki pozostały zajęciem niszowym, a ich używanie od lat 50. aż do lat 90. XX wieku utrzymywało się na mniej więcej stałym, bardzo ograniczonym poziomie.

Współczesność – uprawa i prohibicja

THE MODERN ERA – FARMING & PROHIBITION

I tak wszystko wyglądało aż do połowy lat 90., kiedy w Niderlandach opracowano niezawodne, opłacalne metody masowej uprawy różnych odmian meksykańskiego Psilocybe cubensis. Być może wynikało to z faktu, że łysiczki są tam bardzo trudne do znalezienia na intensywnie użytkowanych i nawożonych pastwiskach, ale z pewnością pomogło też duże doświadczenie kraju w nowoczesnej szklarniowej produkcji roślin i uprawie pieczarek. W efekcie Niderlandy stały się centrum nowej branży świeżych meksykańskich grzybków halucynków. 

Zaczęło się w Amsterdamie, gdzie w tzw. „psychedelicatessenach”, czyli headshopach, pojawił się wybór hodowlanych grzybków: meksykańskich, hawajskich i innych, a później także Kamienie Filozofów – bulwiaste sklerocja powstające pod powierzchnią podłoża u gatunku P. tampanensis. Przez pewien czas udawało się to prowadzić legalnie, rejestrując sklepy jako warzywniaki, podlegające przepisom dotyczącym świeżych warzyw. Szybko rozwinął się prężny rynek eksportowy, zwłaszcza do Wielkiej Brytanii. 

U szczytu „boom’u na shrooms” na początku lat 2000. w Niderlandach działało 120–150 sklepów sprzedających grzybki, z czego około połowa w samym Amsterdamie. W Wielkiej Brytanii było ok. 300 straganów i sklepów oferujących je w sprzedaży. W końcu prasa tabloidowa ruszyła z serią tekstów siejących panikę. Wystarczyło, że jakiś nastolatek wpakował się w kłopoty i – bach – impreza się skończyła.

Kraje UE zaczęły po kolei zakazywać sprzedaży hodowlanych i zbierania dziko rosnących grzybków halucynków: Dania (2001), Niderlandy (2002), Niemcy, Estonia i Wielka Brytania (2005) oraz Irlandia (2006). Japonia, mająca własną, unikalną tradycję duchowości grzybowej inspirowaną shintō, również wprowadziła zakaz ich używania (2002). W niektórych krajach nadal wolno sprzedawać świeże magiczne trufle (sklerocja) oraz kupować i używać growkity do uprawy grzybów i ich zarodniki. 

ZDROWIE

Grzyby psylocybinowe charakteryzują się bardzo niską toksycznością – w badaniach na myszach prowadzonych w latach 50. podawano dożylnie dawki sięgające 200 mg psylocybiny na kilogram masy ciała, bez skutków śmiertelnych. LD50 wynosi 280 mg/kg masy ciała, podczas gdy u ludzi wyraźne efekty pojawiają się już przy około 0,02 mg/kg. Jak zauważa badacz Jonathan Ott, żeby doświadczyć toksycznego działania, trzeba by zjeść mniej więcej własną masę ciała w grzybach.

Jeśli chodzi o problemy natury psychicznej, pionier badań nad psychodelikami Stanislav Grof odnotował zaledwie dwa epizody psychotyczne podczas ponad 3000 sesji, przy czym w obu przypadkach stan uczestników wrócił do normy w ciągu kilku dni. Owszem, nowe, intensywne doświadczenia wywołane przez działanie grzybów mogą prowadzić do kryzysów egzystencjalnych, ale właśnie ten efekt katalityczny wielu oddanych psychonautów uważa za ich największą wartość.

Powiązana historia

Grzyby halucynogenne to najbezpieczniejszy narkotyk

Prawdziwe zagrożenie związane z grzybami

THE REAL THREAT OF SHROOMS

Wielu przedstawicieli władz uważa, że problem z grzybkami halucynkami nie wynika ze względów zdrowia publicznego, lecz z tego, że treść doświadczeń mistycznych zupełnie nie przystaje ani do religijnych, ani do świeckich założeń tradycyjnej zachodniej myśli. Co więcej, takie przeżycia często prowadzą do postaw podważających autorytet nie tylko instytucji kościelnych, lecz także świeckich struktur społecznych. 

„Niebojący się śmierci i pozbawieni przesadnych ziemskich ambicji” – mówił ponad 40 lat temu pionier badań nad psychodelikami Alan Watts – „ci, którzy doświadczyli stanów mistycznych, są odporni zarówno na groźby, jak i na obietnice. A ich poczucie względności dobra i zła budzi podejrzenie, że brakuje im sumienia i szacunku dla prawa”.

Na całym Zachodzie wybuchło zainteresowanie jogą, wedantą, zen buddyzmem oraz „chemiczną mistyką” substancji psychodelicznych. To skłoniło Wattsa do stwierdzenia, że „cała ‘hipisowska’ kontrkultura, choć w niektórych przejawach błądzi, jest szczerym i odpowiedzialnym wysiłkiem młodego pokolenia, by skorygować samozagładczy kurs cywilizacji przemysłowej”. Ci jednak, którzy trzymają rękę na sterze tej cywilizacji, nie chcą żadnych korekt – dlatego znacznie prościej jest po prostu zakazać używania grzybów.

OBIETNICA NA PRZYSZŁOŚĆ

Psylocybina, meskalina, a nawet LSD były kiedyś w pełni akceptowaną częścią życia intelektualnych elit. Antropolodzy, naukowcy, artyści i pisarze – tacy jak Aldous Huxley czy Timothy Leary – tworzyli entuzjastyczne relacje z tych niezwykłych „tripów”, opisując ich ogromny potencjał. Media z kolei podchodziły do nowych substancji z wyraźną sympatią.

Kiedy jednak sztywne lata 50. ustąpiły miejsca burzliwym latom 60., psychodeliki stały się jednym z motorów rodzącego się ruchu ekologicznego i krytyki skutków nieograniczonego wzrostu gospodarczego, nowoczesnego feminizmu oraz masowego sprzeciwu wobec wojny toczonej w Azji Południowo-Wschodniej.

Uczeni-dżentelmeni ze zdumieniem patrzyli, jak ich nowe narzędzia samopoznania i eksploracji świadomości trafiają pod sceny rockowe i są używane bez większego zastanowienia przez każdego, kto miał na to ochotę: Hell’s Angels i pacyfistów, studentów i hipsterskich biznesmenów. Rządy odpowiedziały całkowitym zakazem stosowania psychodelików, niezależnie od tego, czy chodziło o ulicę, czy uniwersytet.

„Byłoby tragedią, gdyby badania nad tymi fascynującymi substancjami” – powiedział David Nichols z Wydziału Chemii Medycznej Uniwersytetu Purdue – „które wiążą się z procesami snu, świadomości, duchowego wglądu oraz z tym, jak postrzegamy otaczający nas świat i samych siebie – z podstawowym pytaniem: ‘kim jest człowiek?’ – zostały po prostu porzucone. Same te fakty powinny pobudzać dalsze badania i skłaniać psychologię, chemię oraz pokrewne dziedziny do współpracy”.

GRZYBY JAKO NARZĘDZIE SACRUM

Z różnych powodów, po 20 latach znów widać oznaki pozytywnej zmiany. W świecie badań naukowych znowu coś się dzieje – po cichu wydawane są zezwolenia na prace nad ecstasy, psylocybiną, ayahuasca i afrykańskim psychodelikiem ibogainą, do tego stopnia, że zaczęto mówić o „odrodzeniu enteogenów”.

Świadomość istnienia grzybów psychodelicznych wyraźnie wzrosła w latach 90. Terrence McKenna jest prawdopodobnie osobą, która zrobiła najwięcej, by ją spopularyzować, dzięki swoim ideom z książki „Pokarm bogów” – łącząc dawne plemiona, dla których grzyby były kluczowe dla koczowniczego trybu życia, ze współczesnym neotrybalizmem raverów, ekoaktywistek i miejskich szamanów.

Rozłam między „prawdziwą” nauką akademicką a używaniem substancji psychoaktywnych poza nią, narzucony przez amerykańską Agencję ds. Żywności i Leków na początku lat 70., powoli się zabliźnia – częściowo dzięki stopniowemu uznaniu ogromnej teoretycznej i praktycznej wartości badań prowadzonych w podziemiu.

Klasyczna neurobiologia, korzystając z coraz bardziej zaawansowanych sond, skanerów i markerów, odkrywa, jak wiele „narkotyków” – lub bardzo do nich podobnych substancji – naturalnie występuje w mózgu. Faktem jest, że „narzędzia” w postaci substancji psychoaktywnych dostarczają kolejnego kluczowego elementu układanki umysł–mózg, która od stuleci zajmuje naukowców i filozofów. Wielu poważnych badaczy doskonale zdaje sobie z tego sprawę, a część z nich prawdopodobnie sama z tych narzędzi korzystała.

GRZYBY I UMYSŁ GAI

GRZYBY I GAIJSKI UMYSŁ

Oddajmy ostatnie słowo na temat potencjału grzybów Paulowi Stametsowi, prawdopodobnie najwybitniejszemu mykologowi naszych czasów. „Większość lądów na Ziemi, a nawet powierzchnię oceanów, pokrywają ogromne masy cienkich nici żywych komórek grzybów – całe królestwo życia, które wciąż ledwo zostało zbadane” – mówi.

„Ponad półtora kilometra takich nici (zwanych grzybnią) może przenikać pojedynczą kostkę ziemi o objętości jednego cala sześciennego. Płaty grzybni zidentyfikowano jako największe żywe organizmy na naszej planecie – pojedyncze osobniki potrafią zajmować ponad 20 000 akrów. W fazie intensywnego wzrostu mogą rozrastać się na zewnątrz nawet o dwa cale dziennie. W każdej uncji leśnej gleby kryją się tysiące gatunków grzybów. Spośród szacowanych 6 000 000 gatunków zaledwie około 50 000 zostało opisanych”.

Dzięki swojej gęstej sieci połączeń Stamets uważa, że grzybnia to „naturalny internet Ziemi, zasadnicza sieć przewodów gajskiej świadomości”. Nad tym warto się chwilę zastanowić następnym razem, gdy będziesz na grzybowej podróży!

Adam Parsons
Adam Parsons
Adam Parsons – zawodowy dziennikarz specjalizujący się w tematyce konopi, copywriter i autor – od wielu lat współtworzy zespół Zamnesii. Na co dzień zajmuje się szerokim zakresem zagadnień: od CBD, przez psychodeliki, po wiele innych powiązanych tematów. Przygotowuje artykuły blogowe, poradniki oraz testuje i opisuje stale rosnącą gamę produktów.
Odwiedzasz naszą stronę internetową Poland.